Będę z Wami szczery, nie mieliśmy dobrego startu z wydawnictwem Babaryba. Co tu dużo mówić, nie do końca przypadły nam do gustu (pod względem graficznym) ich publikacje. Wiemy jednak z pierwszej ręki, że wielu z Was i Wasze pociechy wprost uwielbiacie ich książki. Dlatego z zaciekawieniem dalej obserwowaliśmy poczynania wydawnicze Babryby, chociażby po to by przeprosić się z ich książkami w momencie kiedy w naszym domu pojawi się mały wilczek.
Małego wilczka jeszcze nie ma, a my już przeprosiliśmy się z wydawnictwem za sprawą jednej publikacji. Liczę do 100 to książka, która trafia do nas w stu procentach. Już sam fakt, że jej anglojęzyczna wersja została wydana przez Flying Eye Books (imprint Nobrow z książkami dla dzieci) powinien świadczyć o jej jakości. Książka zabiera czytelnika w kolorową podróż od numeru jeden do sto, śledząc przy tym poczynania niesfornych niedźwiedzi, które z lasu trafiły do miasta. Nauka liczenia dawno nie była tak wizualnie apetyczna. Osobiście odpuszczałem liczenie każdego z drzew, misiów, kawałków ciast, czy zapałek zilustrowanych na każdej stronie książki. Jednak dla dzieci będzie to świetny sprawdzian ich umiejętności liczenia, ba a także spostrzegawczości, ponieważ w miarę gdy dochodzimy do końca książki (i tytułowej liczy sto) wzrasta nawarstwienie się przedmiotów do zliczenia.
Świetne ilustracje Magali Bardos bronią się same i nie wymagają polecania.
Zobaczcie sami.
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
Małego wilczka jeszcze nie ma, a my już przeprosiliśmy się z wydawnictwem za sprawą jednej publikacji. Liczę do 100 to książka, która trafia do nas w stu procentach. Już sam fakt, że jej anglojęzyczna wersja została wydana przez Flying Eye Books (imprint Nobrow z książkami dla dzieci) powinien świadczyć o jej jakości. Książka zabiera czytelnika w kolorową podróż od numeru jeden do sto, śledząc przy tym poczynania niesfornych niedźwiedzi, które z lasu trafiły do miasta. Nauka liczenia dawno nie była tak wizualnie apetyczna. Osobiście odpuszczałem liczenie każdego z drzew, misiów, kawałków ciast, czy zapałek zilustrowanych na każdej stronie książki. Jednak dla dzieci będzie to świetny sprawdzian ich umiejętności liczenia, ba a także spostrzegawczości, ponieważ w miarę gdy dochodzimy do końca książki (i tytułowej liczy sto) wzrasta nawarstwienie się przedmiotów do zliczenia.
Świetne ilustracje Magali Bardos bronią się same i nie wymagają polecania.
Zobaczcie sami.











Tekst i zdjęcia: Grzegorz Teszbir